Koniec wakacji to jeszcze nie koniec świata! :)

Jak często zastanawiacie się nad tym, jakie to dziwne, że niekiedy już w styczniu wypatrujemy upragnionych wakacji a potem miesiące zlatują, wakacje nadchodzą, po czym mijają jakby w jednej chwili i znów ze zwieszonymi głowami wracamy do pracy, teraz wypatrując z nadzieją grudnia i Świąt. I tak płynie rok za rokiem a lata lecą :/ Ech, życie – można by rzec, prawda? Ale pomyślmy, czy ono naprawdę musi tak wyglądać? Gonitwa, krótka chwila wytchnienia i znowu gonitwa? Ja tak nie chcę a Wy? I co z tego – myślicie. Ano to z tego, że jeśli razem pomyślimy jakoś inaczej o życiu to razem – wzajemnie się mobilizując i dopingując – możemy coś zrobić, by te dobre myśli się zmaterializowały 🙂

Właściwie to za chwilę mija już rok od startu pierwszych zajęć (dla Poszukiwaczy pracy), które wystrzeliły z tej strony internetowej jakby z procy 😉 Potem chwila oddechu i kolejny – wiosenny „strzał”
z warsztatami dla Poszukiwaczy pasji.  I powiem Wam, że to nie koniec! Teraz czas na jesienną „petardę” 😉 Bo tej jesieni chcę do Was wrócić i z warsztatami „z pasji” i z czymś jeszcze – mam dla Was całkiem nową propozycję…

O ile mnie pamięć nie myli, to jakoś wiosną ubiegłego roku „przyszła” do mnie pewna książka. Tytuł niby zwyczajny. Okładka nie powalała. A papier w środku chyba ekologiczny 😉 Trochę się czaiłam zanim zdecydowałam się na to, by ją – jak to mawia mój kolega – „nabyć drogą kupna”. Nabyłam i się zaczęło. Dawno z takim entuzjazmem niczego nie czytałam. Ale też to czytanie inne niż zwykle, bo czytasz tylko kawałek przewidziany na dany czas, obracasz go w czyn i powstrzymujesz się od dalszego czytania. Dziwne prawda? A jednak tak to działa…bo tak właśnie działa „Droga artysty” Julii Cameron.

Już wtedy czytając tę niezwykłą książkę czułam, że będę chciała założyć „Twórcze grono”. Nie założyłam jednak. Potem temat niespodziewanie wrócił za sprawą jednej z uczestniczek moich warsztatów (pozdrowienia Alicja! :)). A teraz to ja już czuję, że trzeba to zrobić tak dla innych, jak i dla siebie. To jest właśnie ten moment. I sądzę, że także sposób, by odzyskać to, co odeszło z wakacjami. Bo nie odeszło bezpowrotnie tylko się znowu schowało w oczekiwaniu na przychylniejszy czas wakacji, spokoju, dystansu i bycia sobą.

A gdyby tak „to coś” wyciągnąć z ukrycia właśnie tej jesieni? Na przekór wszystkiemu i własnemu strachowi też? Strach ma wielkie oczy…a za nim odwaga kroczy! 🙂

Kto ma ochotę na bycie sobą tej jesieni? :)))

Ciepłe słoneczne wrześniowe pozdrowienie dla Was!

P.S. Jeśli czujecie niedosyt informacyjny to zapraszam do nowej zakładki warsztaty.